Ponadto istnieją pewne zasady, których należy się trzymać podczas gotowania rosołu, aby był on wyrazisty i jak najbardziej smaczny.
- woda - ok. 2-3 l.
- kurczak: porcja rosołowa, uda, skrzydełka lub pierś (lżejsza wersja)
- wołowina: szponder, pręga, antrykot
- jarzyny: pietruszka korzeń + pietruszka nać do posypania, marchewka, por, seler
- przyprawy: liść laurowy, ziele angielskie, sól, pieprz (niektórzy używają vegety)
- dodatki: mała cebula, pół czerwonej papryki LUB 1 średni pomidor.
Wodę z mięsem zagotowujemy i gotujemy na bardzo małym ogniu - dzięki temu nasz rosół będzie klarowny i nie będzie miał szumowin. Bulion solimy dopiero przed włożeniem do niego warzyw: jeśli posolimy go wcześniej, stanie się to samo, co w przypadku dodania gorącej wody do surowego mięsa (mięso zatrzyma w sobie aromat i nie "odda go" wodzie).
Kiedy solimy? Wiadomo, że rosół należy gotować długo. Ja zwykle gotuję go ok. 3 godzin. Kurczaka wyjmuję z bulionu po ok. 1 godzinie, aby mięso się nie rozpadło i gotuję bulion na samej wołowinie. Po 2 godzinach solę i dosypuję pieprzu, wkładam liść laurowy i ziele angielskie oraz warzywa (oczywiście opłukane, obrane i pokrojone). Gotuję kolejną godzinę, doprawiam do smaku na końcu.
I teraz: zawsze wkładam z warzywami osmaloną cebulę. Obieram, nabijam na widelec i osmalam ją na czarno na ogniu od kuchenki. Tak robiła moja babcia i mama, sprawiając, że rosół ma lekko dymny aromat. Po włożeniu do niego połowy czerwonej papryki i ugotowaniu jej razem z resztą warzyw, rosół dostaje pikantnego aromatu. Ten sposób podpowiedziała mi moja sąsiadka, która właśnie tak robi rosół "od zawsze". Niestety, w mojej rodzinie się on nie przyjął. Trzeci sposób to dodanie surowego, sparzonego i obranego ze skóry pomidora. Według mnie smaku rosołu to nie zmienia, a jedynie nadaje mu lekko pomarańczowawy kolor.
opalona cebula-też tak robię, podpowiedziała teściowa :)
OdpowiedzUsuńMoja mama robi meega pyszny rosołek:)) Zapraszam cię na szczyptę soli:)
OdpowiedzUsuńNa niedzielny obiad będzie rosół :)
OdpowiedzUsuńKasia, wychodzę z założenia, że teściowych też należy słuchać ;)
OdpowiedzUsuńeM, dziękuję za zaproszenie, na pewno skorzystam.
Życie codzienne pi, u mnie jest w (prawie) każdą niedzielę ;)
Ja gotuję dziś :D
OdpowiedzUsuńRosół wyszedł kapitalnie. Osobno poddusiłam pomidory i przetarłam na klasyczną pomidorówkę.Zrezygnowałam z paprykowego, pomidorowego i buraczanego (to kiedyś polecała moja koleżanka) dodatku do rosołu. U nas też się nie przyjęło. Jeśli komuś smakuje, czemu nie? Ale lubimy klasykę. I Twój przepis wpasował się w nią idealnie.Dzięki!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że smakował :)
OdpowiedzUsuńA ja jak zwykle, choć singiel z odzysku, nie umiem ugotować tylko dla siebie.
OdpowiedzUsuńWyszło tego ze 4 litry, wraz z wkładem, to dziś będzie rosół.
Jutro podzielę na pół i będzie ogórkowa.
Pojutrze (mam nadzieję, że nie skiśnie), będzie pomidorowa... ale taka, jak robiła moja eks-pani.
Będzie dobrze.
Rosół znakomicie się mrozi, polecam. Wkładam torebkę do mrożonek do odpowiedniej wielkości miseczki, nalewam letni lub zimny czysty rosół, zawiązuję torebkę i do zamrażarki. Można oczywiście wlać go do jakiegoś pojemnika. Kiedy mam ochotę to go rozmrażam, dogotowuję makaron i wcinam :) Rosół gotuję rzadko, zawsze robię go dużo i mrożę.
Usuń